Trzeba sobie powiedzieć już na początku, że książka Andy Rottenberg „Proszę bardzo” to nie fikcja literacka, to rzeczywistość opisana przez osobę o silnej indywidualności, idącej od dzieciństwa „pod prąd”. Jako krytyk sztuki i kuratorka wielu wystaw budzących kontrowersje (zezwala na takie instalacje jak „Naziści”, „Berek” czy też „Lego. Obóz koncentracyjny”) - próbuje „poruszyć” odbiorców, gdyż – jak sama w którymś z wywiadów stwierdza – „Misja sztuki w dniu dzisiejszym nie polega na tym, żeby nam dostarczać przyjemności, tylko żeby nami poruszać i może budzić refleksje”. „Proszę bardzo” nie dotyczy jednak sztuki, nie jest zaplanowaną szczegółowo wystawą, która ma poruszać – to raczej próba refleksji, tym razem jednak nad własnym życiem. Skąd decyzja o „pokazaniu” prawdy o sobie? Będąc osobą publiczną na dość wysokim stanowisku (dyrektor Galerii Zachęta) siłą rzeczy uwikłana jest w politykę i z racji „niesmacznych prowokacji” – a tak odbierają organizowane przez nią wystawy niektórzy poruszeni (zgorszeni?) posłowie – zostaje „wykluczona”… z gry. Czy słusznie? Parafrazując stwierdzenie autorki tych prowokacji: „nie jest tak, że każdy wie, co widzi, tylko każdy widzi, co wie…”, chciałoby się dopowiedzieć: więc… proszę bardzo, niech każdy najpierw się dowie czegoś o mnie i moim życiu… Zachęcam do lektury, do poznania niełatwej drogi życiowej pani Andy Rottenberg, osoby, która – będąc córką polskiego Żyda i Rosjanki - postanawia opisać i uporządkować na kartkach tej książki sprawy dotyczące własnego pochodzenia i dzieciństwa oraz odnieść się do problemów, z jakimi się zetknęła z racji samotnego wychowywania swego syna, Mateusza. To spojrzenie kobiety dojrzałej i mądrej życiowo, do tego świadomej siebie, swoich cech charakteru, twardej, ale też ciepłej, wrażliwej… W każdym razie, jeśli chodzi o mnie – dzięki „Proszę bardzo” widzę znacznie więcej. A chyba oto chodzi – by widzieć coraz więcej. Polecam!