No cóż... 50-letni hipochondryk dostrzegający w sobie wszystkie z możliwych dolegliwości ciała, ulegający wszelakim modom na ich wyleczenie, do tego szukający w bezsensie swej egzystencji ratunku w seksie, myślący o samobójstwie, leczący się przeróżnymi medykamentami "przeciw depresji" i pytający siebie "dlaczego"? Działacz "podziemia" z okresy stanu wojennego, walczący o Polskę nie taką, jaką mamy obecnie... Dopełnieniem tego obrazu jest barwna postać jego matki, która ogląda równocześnie na dwóch telewizorach dwa filmy, jeździ taksówką do sklepów na zakupy, kupuje ścigacza yamahę... i wreszcie zostaje umieszczona przez synka w szpitalu dla psychicznie chorych. Co dała mi ta lektura? Przyznaję, że nie czytałem, lecz wysłuchałem audiobooka czytanego przez Włodzimierza Pressa (bardzo dobrze mi się słuchało) w czasie długiej podróży i było to dla mnie odkrywcze - autor stara się pokazać czytelnikowi współczesnych Polaków goniących "zgniły zachód" i zachłannie próbujących nadrobić 20-letnie opóźnienie. To, co jest tylko nasze, polskie, to... pijaństwo, humorystycznie przedstawiani "osiedlowi chwieje", i nasz katolicyzm z ojcem dyrektorem na czele. Padają nazwiska polityków, kolegów narratora z czasów życia "podziemia", którymi bohater nasz gardzi. Pada dużo mniej lub bardziej udanych metafor, niektóre wywołują uśmiech, inne - przynajmniej w moim odczuciu - są dziwaczne i uwiarygodniają stan chorobliwej depresji bohatera. Czy studium depresji? Być może... Dla kogo? Na pewno nie dla wszystkich :)